poniedziałek, 2 lipca 2012

Sukienka, żakiecik i płaszczyk cz.2

Trochę to trwało, ale w końcu udało  mi się wykonać zdjęcia na ludziu.
I tak na pierwszy rzut idzie sukienka szyta na I Komunię dla mnie. Niestety w chwili obecnej wygląda ona na mnie w opłakanym stanie, gdyż schudło mi się w górnych partiach i sukienka wszędzie zwisa lub odstaje. Gdy robiłam zdjęcia to byłam bez staniczka, bo gdy miałam go założone, to efekt był jeszcze gorszy.
Zresztą zobaczcie sami.





Sukienka założona tylko jeden jedyny raz na uroczystość i dla uwiecznienia jej na zdjęciu. Więcej już nigdy jej nie założę. Chce mi się wyć jak patrzę na to zdjęcie.

Miałam pokazać żakiecik. Oto on w wydaniu na młodszej córci, ale szyty był z myślą o starszej. Ponieważ obie są tego samego wzrostu, to praktycznie wszystkimi rzeczami się wymieniają i nie ma znaczenia, która akurat będzie na zdjęciu.
Szycie tego żakiecika wiązało się z przebojami w wykonaniu mojego synka, którego do tej pory nazywałam Picasso. Jednak po uszyciu tego żakieciku zaczęłam go nazywać cicho-ciemny.
Oto żakiecik i jego historia:
Kiedy szyję, to Marcel z zasady bawi się w pobliżu jakimiś resztkami materiału - przycina, spina szpilkami. Tym razem postanowił zabawić się w krawca. W momencie, kiedy miałam zamiar zszyć tył żakietu z przodem okazało się, że pleców żakietu nie ma. Szukam i szukam, a nie mogę znaleźć. Już myślałam, że zwariowałam i że wcale ich nie było (przecież wszystkie części szytych ubrań zawsze kładę obok maszyny).
Okazało się, że Marceli zabrał tę część wykroju i pociął (a ja głupia myślałam że skoro jest cicho i świetnie się bawi, to jak zwykle układa i przekłada oraz spina te resztki). Nawet nie wiecie jak bardzo się zdenerwowałam. Materiału zabrakło i nie mogłam wykroić nowych pleców. Postanowiłam jakoś uratować to co mi zostało i przyszyłam ozdobną wstążkę. Niestety po praniu trochę materiał się naciągnął i rozszedł na szwach. Niedługo jednak pojadę do mojego sklepu skąd kupiłam tkaninę i zakupię taką ilość, aby wykroić i wszyć nowe plecy do żakietu.







Po trzecie płaszczyk, który jest w kolorze pomarańczy

I na tym mogłabym zakończyć, ale w czasie między postowym uszyło mi się więcej rzeczy i z radością je prezentuję.
Oto sukienka i spodnie w kratkę. Nawet bardzo dobrze, jak na moje zdolności, kratki się z sobą pokryły, z czego jestem dumna. Sukienka i spodenki uszyte zostały w środowe popołudnie i czwartkowy ranek.
Udało mi się po raz pierwszy wszyć suwak w rozporku i choć nie jest to zrobione idealnie to i tak jestem szczęśliwa, bo załapałam o co w tym chodzi.



 Miałam przy szyciu i robieniu zdjęć tej sukienki okazję zobaczyć jak moja Zuzia bije się o to aby założyć sukienkę. Przecież to jest wielka chłopczyca i sukienki nigdy nie założy, a tu proszę taka niespodzianka.





2 komentarze:

ania pisze...

Zdolna z ciebie mama :) Ubranak dla córki są prześliczne,a Twój pomarańczowy bedzo mi się podoba,uwielbiam takie odważne kolory :)))

Unknown pisze...

Dobrze ci to wychodzi , próbowałam z szyciem, ale mi marnie idzie.